środa, 6 lutego 2013

Rozdział 5 - Amber 

 

**** kilka dni później ****

Kolejny raz wpatrywałam się w sufit czekając... Myśląc... Marząc... Dlaczego nie mogę mieć normalnych rodziców, normalnego życia, wspaniałego chłopaka... Pominę fakt, że to ostatnie tak jakby mam... Jestem zakochana po uszy w Harry'm i to jest mój największy problem... Odwiedza mnie codziennie za co na prawdę jestem mu wdzięczna, bo matka nie śmiała się nawet pojawić lub zadzwonić. Wiem tyle, że wyprowadził się od nas... Wtem do pomieszczenia wszedł Harry z białą różą w ręku i uśmiechem na ustach.
- Hej Amber. Jak się czujesz? - zapytał mnie, wręczając mi różę i siadając na łóżku.
- Znacznie lepiej niż wcześniej. Mam nadzieję, że niedługo mnie wypuszczą - uśmiechnęłam się blado.
- Spotkałem twoją mamę... Kazała cię pozdrowić i przeprosić za to, że cię nie odwiedza, ale musi obgadać kilka spraw z prawnikiem - mruknął.
- Czyli rozwód... - jęknęłam. - Mam nadzieję, że ojciec nie będzie chciał abym z nim zamieszkała, bo tego nie przeżyje - po moim policzku spłynęła łza.
- Hej, hej skarbie... To znaczy.. Ymm.. Nie płacz.. Na pewno zostaniesz z swoją matką - oblał się rumieńcem.
- Dziękuję, że mnie wspierasz - uścisnęłam delikatnie jego dłoń, a on splótł nasze palce. Mimo wszystko... Mimo tego jak go traktowałam na początku, on tu był i wspierał mnie... Chyba nic nie mogło zwiększyć mojej radości... Do pokoju wszedł ordynator.
- Jak się czujesz Amber? - zapytał.
- Dobrze jest - odpowiedziałam.
- Już w piątek ( za dwa dni ) wypisujemy cię z szpitala - powiedział, a ja podskoczyłam. - Domyślam się, że nie lubisz cały czas siedzieć w jednym miejscu, ale twoje wyniki są na prawdę dobre więc nie mamy potrzeby cię tu trzymać. To ja zostawiam cię z twoim chłopakiem - dokończył wychodząc, a ja patrzyłam na drzwi w wielkim osłupieniu. Hazz puścił moją rękę i zaczął oddalać się z pomieszczenia w nadziei, ze go nie zauważę.
-0 Czekaj, czekaj, czekaj... Chłopakiem? Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam, a chłopak spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, po czym wyszczerzył się.
- No bo ten... Emm... - zaczął się jąkać. - Musiałem, bo by mnie do ciebie nie wpuścili... - odpowiedział. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczyma, po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Nigdy nie sądziłam, że wpadniesz na taki głupi pomysł - powiedziałam. - Bo to był tylko żart? - zapytałam z nadzieją, że nie zaprzeczy.
- Yyy... No to tak jakby był żart, a trochę nie - odpowiedział.
***************************************************

Jak wam się podoba? Komciajcie xD / Mrs.Di          

1 komentarz: